poniedziałek, 6 lutego 2012


Prolog

                Nowy York spowijała zimna, gęsta mgła wciskająca się w każdą nawet najmniejszą szczelinę. Latarnie oświetlające Rivington Street dawały mniej światła niż zwykle. Na ulicy nie było widać żywego ducha… a jednak ktoś tam był.
                Ten ktoś to Peter który stał przed oknem kamienicy nr.176 i przez okno na parterze obserwował młodą dziewczynę która jak zahipnotyzowana wpatrywała się w ekran monitora swojego komputera. Przez lekko uchylone okno dobiegały do niego pierwsze akordy okropnej, skocznej piosenki w której jakaś kobieta krzyczała w niebogłosy „ If  you want me meet me at electric chapel!” 
                Ściany jej pokoju poobklejane były plakatami na których blond włosa kobieta szczerzyła zęby układając przy tym dłoń w znak szponów.
                „Cóż za straszna muzyka?” pomyślał . „Muzyka klasyczna to jest coś! A teraz? Gdzie podziali się Chopin, Shubert, Bah? Ehh… ale co zrobić. Co śpiewała to kobieta?" Zamyślił się, a gdy już sobie przypomniał dodał w myślach „O jakiejś Electric Chapel! Zachciało im się elektrycznych kaplic, a do kościoła to pewnie nie chodzą!!!” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz