Prolog
Nowy
York spowijała zimna, gęsta mgła wciskająca się w każdą nawet najmniejszą
szczelinę. Latarnie oświetlające Rivington Street dawały mniej światła niż
zwykle. Na ulicy nie było widać żywego ducha… a jednak ktoś tam był.
Ten
ktoś to Peter który stał przed oknem kamienicy nr.176 i przez okno na parterze
obserwował młodą dziewczynę która jak zahipnotyzowana wpatrywała się w ekran
monitora swojego komputera. Przez lekko uchylone okno dobiegały do niego pierwsze
akordy okropnej, skocznej piosenki w której jakaś kobieta krzyczała w
niebogłosy „ If you want me meet me at electric chapel!”
Ściany jej pokoju poobklejane były plakatami na których blond włosa kobieta szczerzyła zęby układając przy tym dłoń w znak szponów.
Ściany jej pokoju poobklejane były plakatami na których blond włosa kobieta szczerzyła zęby układając przy tym dłoń w znak szponów.
„Cóż za straszna muzyka?” pomyślał
. „Muzyka klasyczna to jest coś! A teraz?
Gdzie podziali się Chopin, Shubert, Bah? Ehh… ale co zrobić. Co śpiewała to
kobieta?" Zamyślił się, a gdy już sobie przypomniał dodał w myślach „O jakiejś Electric Chapel! Zachciało im się
elektrycznych kaplic, a do kościoła to pewnie nie chodzą!!!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz